Jeszcze do niedawna myśleliśmy, że koronawirus dotyczy ludzi żyjących na Dalekim Wschodzie, tymczasem z impetem zawitał i w nasze progi. Sieje prawdziwe spustoszenie nie tylko na sklepowych półkach, lecz także wywraca do góry nogami wiele dotychczasowych norm. Nie ominęło to również przedsiębiorców leśnych
Nie będzie to tekst o tym, w jakim stopniu koronawirus dotknie czy już dotyka gospodarki. Na to przyjdzie jeszcze czas. Nie będzie tu także złotych rad, jak się leczyć, bo tego nie wiemy. Napiszemy za to, jak zachować prewencję, by uchronić siebie i innych przed zarażeniem. Postaramy się też nie wymądrzać, bo wierzymy, że każdy ma swój rozum i poczucie odpowiedzialności. W końcu zagrożenie życia to stan, którego niejeden z was doświadczył w codziennej pracy.
Bezpieczniejsi niż pozostali
No właśnie. Zawód drwala, jego pomocnika, a nawet operatora maszyny wielooperacyjnej do tej pory uważany był za bardzo niebezpieczny. I to fakt, z którym nigdy nie polemizowaliśmy. Świadczy o tym choćby liczba śmiertelnych wypadków, do jakich każdego roku dochodzi w lasach. Jest też jednak druga strona medalu – to praca, którą często wykonuje się w samotności lub niewielkich grupach, w głuszy, z dala od innych ludzi. To zajęcie, które wymaga nie tylko końskiego zdrowia i wyjątkowej uwagi, lecz także mocarnej psychiki. A to oznacza, że drwale, pilarze, operatorzy maszyn i wszyscy ci, którzy w lesie robią, są w tej chwili chyba najlepiej przygotowani do w miarę normalnego przeżycia pandemii koronawirusa. I to nie jest żart.
Spójrzmy tylko na wytyczne, jakim podlegamy obecnie jako naród, społeczność. Większość z nich każdy drwal stosuje w swojej codziennej pracy: środki ochrony, maseczki, zachowanie odległości (przynajmniej dwie wysokości drzewostanów – to, co to jest te 1,5 lub 2 metry) od współpracownika. Wielu samotnie siedzi w swoich maszynach, wszyscy pracują raczej pod gołym niebem, więc, teoretycznie, są bezpieczni. A może nawet najbezpieczniejsi w kraju.
Z myślą o innych
Oczywiście to wszystko nie oznacza, że nie macie myśleć i się bronić przed zarazą. Wielu przedsiębiorców już wprowadziło pewne zasady w swoich firmach. Mowa o stosowaniu środków dezynfekcyjnych po wsiadaniu i wysiadaniu z pojazdów, przed pracą i po jej zakończeniu. Przestrzega się też przed powitaniami z kimkolwiek w tradycyjny sposób – teraz królują żółwiki (w rękawiczkach), skinienie głową, machnięcie ręką lub przyjacielskie stuknięcia się stopami – w obuwiu ochronnym, rzecz jasna. Koniec ze wspólnym piciem z jednej butelki (wody, żeby nie było), są tacy, którzy zabraniają swoim pracownikom jeździć wspólnie jednym samochodem. Niektórzy w ogóle zaprzestają wykonywania wszelkich prac, nawet z własnej, nieprzymuszonej woli, lub deklarują, że wykonają tylko te nieodzowne i niestanowiące zagrożenia dla pracowników.
Pamiętajcie jednak o tym, że nawet najbardziej restrykcyjne zasady nie zwalniają od myślenia. Wracacie do domów, do swoich bliskich i to wobec nich musicie zachowywać jak najdalej posuniętą ostrożność. To, że wy jesteście tęgimi chłopami, co to czy deszcz, czy śnieg kubiki trzaskają, nie oznacza, że podobnym hartem wykaże się sąsiad, który jest emerytem czy osobą schorowaną. Odpowiedzialność i mądrość to nie prężenie muskułów i zgrywanie chojraków, to dbanie o tych, którzy nie są tak dobrze przygotowani do walki z chorobą. To nie „kozaczenie”, tylko słuchanie i stosowanie się do wytycznych. Bo siedzimy w tym całym otaczającym nas szajsie razem. I tylko razem możemy sobie z nim szybko poradzić.
Oczywiście są pewnie i tacy, którzy nie stosują się do wytycznych, mając na uwadze wyłącznie własny interes, lub uważają, że są „nietykalni”. W takich wypadkach przypominamy: grubość portfela i liczba zer na koncie nie działa odstraszająco na koronawirusa. I nawet prywatna służba zdrowia nie pomoże. Pamiętajcie o tym, bo zdrowie wasze i waszych bliskich, o reszcie ludzi nie wspominając nawet, nie jest warte żadnych pieniędzy. A im szybciej pokonamy zarazę, tym szybciej będziemy mogli zabrać się do odbudowywania tego, co było. Może mądrzejsi i bardziej świadomi. Oby.
W końcu będzie lepiej
Myślcie także o tych, z którymi stykacie się w pracy – przewoźnikach, leśnikach i… turystach. A tych ostatnich lawinowo zaczęło przybywać, co jest pokłosiem obecnego stanu epidemicznego. Natężenie ruchu w lesie sprawia, że wykonywanie niektórych prac nie jest wcale łatwe. Co więcej, zaczyna się okres odnowień. Faktem jest, że są miejsca w Polsce, przekłada się je na okres jesienny. Podczas tych prac musicie także pamiętać o higienie i bezpieczeństwie pracy, nawet kosztem jej wydajności.
Lasy wprowadziły liczne obostrzenia, zgodne z obowiązującymi normami, np. w wielu miejscach nie można odwiedzać biur nadleśnictw. Jeśli możecie, umawiajcie się z leśniczymi lub podleśniczymi w lesie, co często jest przecież dla was normą. Miejcie na uwadze, że kancelarie często połączone są z domami, w których przebywają najbliżsi pracowników LP.
Dbajmy o siebie, byśmy jak najszybciej mogli znów spotykać się pośród borów i lasów. Całą redakcją „Drwala” życzymy wam i waszym najbliższych zdrowia. Bo zdrowie, szczególnie obecnie, jest najważniejsze. A z resztą sobie jakoś poradzimy, jak zawsze.
Bartosz Szpojda